„Nie czytaj, jeśli boisz się, że zaczniesz się modlić :-)”

Zbyt zajęci, by się nie modlićJak wiele mitów (nawet nie wprost) burzy ta książka. Że Boga może nie być, że jeśli jest, to tylko tak, że „rozhuśtał ziemię” i nic Go więcej nie obchodzi, że interesuje się (czyt. błogosławi) dobrym, mądrym, pewnie innym, na pewno nie mną… no i jeden z najczęstszych wśród osób wierzących: nie mam czasu na modlitwę! Przecież nikt z wierzących nie przyzna wprost: „nie interesuje mnie relacja z Bogiem, modlitwa nic mi nie daje, jest czczą paplaniną”. Nie. My uciekamy się do słów „nie mam czasu” i robimy przy tym boleściwą minę.

Tak, modlitwa jest troszkę wbrew naturze zarozumiałych homo sapiens, którzy wydają się często samowystarczalni. Wymaga uznania, że potrzebuję Boga, chcę się zdać na Niego. Wymaga postawy cierpliwości, rachunku sumienia, analizy motywacji, wrażliwości na subtelne „przychodzenie” Boga…

Bill Hybels, amerykański duchowny, napisał książkę, która może być wskazówką, poradnikiem dla osób, którzy chcą rozpocząć życie modlitewne. Dla zaangażowanych w życie duchowe może wydać się nieco powierzchowna… Atutem książki są liczne świadectwa ważności, potęgi czy skuteczności modlitwy, które przytacza autor. Nie ukrywam, że w wielu miejscach razi podejście autora do kwestii relacji z Bogiem, ale kładę to na karb specyfiki amerykańskiej mentalności i różnic w podejściu do zagadnień wiary katolików i protestantów. W każdym razie na pewno nie jest to książka w duchu karmelitańskich opisów subtelności i niuansów życia duchowego :-) .

Hybels wylicza korzyści, jakie można „wyciągnąć” z modlitwy. Po pierwsze, jak sam to nazywa, jest to „Boże towarzystwo”. „Świadomość Bożej obecności przychodzi jako owoc poświęcania czasu na rozmowę z Nim i słuchania Go na modlitwie; podobnie Boża moc uwalniana jest w życiu tych, którzy spędzają czas w Bożej obecności”. Poza tym poczucie potęgi, którą dysponuje Bóg, dające moc podczas życiowych burz. I trzecią korzyścią, wylicza Hybels, jest wzrost poziomu współczucia dla innych ludzi, czyli większa wrażliwość.

Ostatni rozdział książki to zbiór pytań i sugestii do refleksji nad relacją z Bogiem, sobą i drugim człowiekiem. Pytania ściśle odnoszą się do poszczególnych rozdziałów i niektóre wydają mi się nieco… infantylne… Na przykład: „Czy sądzisz, że Bóg wzywałby nas do zrobienia czegoś, do czego zupełnie się nie nadajemy? Wyjaśnij.” Generalnie jednak książkę można przeczytać po to, by przekonać się na podstawie świadectwa amerykańskiego pastora, że z Bogiem, objawionym w Jezusie Chrystusie można mieć realny osobowy kontakt. I to w chrześcijaństwie jest tak fascynujące: Bóg, który słucha i mówi do człowieka.
Joanna Nowakowska

Joanna Nowakowska


Zobacz też


Dodaj komentarz

Kolorem czerwonym oznaczono pola obowiązkowe