Spotkanie z Jimem

Dorosłe dzieci rozwiedzionych rodzicówJakiś czas temu poznałem mężczyznę w średnim wieku – był bardzo sympatyczny i otwarty. Mimo, że nie znał mnie, on pierwszy opowiedział o sobie. Trzeba przyznać, że umiał zaciekawić tym, co mówił. Spędziliśmy dużo wspólnych wieczorów na wzajemnym poznawaniu się. Szczerze mówiąc brakowało mi takiej rozmowy już od dawna. Takiej rozmowy i takiego człowieka – prawdziwy facet z krwi i kości, który nie zgrywa twardziela, jest szczery aż do bólu i umie patrzeć na siebie w prawdzie – widzieć swe mocne strony i swoje słabości. Nie wstydzi się tego, że cierpi, nie traktuje łez jako objawu słabości.

Mój rozmówca nazywa się Jim Conway, jest pastorem, psychologiem i dzieckiem rodziców, którzy nigdy się nie rozstali, a jednak niemal od zawsze byli… rozwiedzeni emocjonalnie. I tu mnie zaskoczył po raz pierwszy. Nigdy nie myślałem, że istnieje coś takiego jak rozwód emocjonalny… Że dzieci, których rodzice się nie kochają, żyją obok siebie jak dwie obce osoby, mogą odczuwać takie same negatywne skutki, jak dzieci, których rodzice rozwiedli się w świetle prawa.

Jim dzielił się ze mną swoją historią życia, wynikami swych badań, jakie prowadził na dorosłych osobach rozwiedzionych rodziców. Opowiadał też o swych pacjentach – o tych, którym potrafił pomóc i o tych, którym pomóc nie umiał… Pokazał jak wiele spustoszenia niesie ze sobą rozwód – jak bardzo przeszkadza, a czasem uniemożliwia założyć dzieciom z rozwiedzionych rodzin własne, zdrowe rodziny. O pewnych rzeczach już wiedziałem, niektóre były dla mnie nowością.

W pewnym momencie powiedziałem: dość przygnębiające to wszystko, szczególnie gdy mówisz o tym jak „dysfunkcja rodzi dysfunkcję”. Wiem o tym – odparł Jim – ale to nie wszystko, to tylko mroczna część historii. Teraz opowiem ci o słońcu, które wschodzi dla każdego, bo każdy ma szansę „uleczyć rany dzieciństwa zadane zarówno przez tych rodziców, którzy uzyskali w sądzie rozwód prawny, jak i przez tych, którzy rozeszli się emocjonalnie choć nadal pozostali razem”.

Po tych słowach opowiedział mi o dziewięciu bardzo konkretnych krokach, które powinien zrobić każdy, kto pragnie uwolnić się od balastu i bólu przeszłości. Przestrzegł przed tym, co każde zranione przez rodziców dziecko robi odruchowo – przed zaprzeczaniem tego, że zadano mu ból, że coś w jego domu było nie w porządku, że rodzice popełniali błędy. To bowiem jest ucieczką od problemów, nie zaś ich rozwiązaniem. Fakt, czasem to droga mniej bolesna niż mozolny proces zdrowienia, ale prędzej czy później zakończy się porażką.

Na ostatnim naszym spotkaniu Jim dał mi pewną pomoc, by ułatwić przeanalizowanie własnej przeszłości – kwestionariusz ankiety, za pomocą której prowadził badania nad skutkami rozwodu w życiu dorosłym dzieci. Gdy żegnaliśmy się, spojrzał na mnie ciepło i powiedział: „Chcę Ci dodać odwagi, byś pozbył się lęku przed przeżywaniem bolesnych wydarzeń z dzieciństwa. Zrobiłeś już pierwszy krok w dobrym kierunku. (…) Jesteśmy na drodze do wyzdrowienia”.

Jeśli w Twoim domu brakowało wzajemnego okazywania sobie uczuć, jeśli nie doświadczałeś bezpośredniego okazywania miłości przez Twoich rodziców lub jeśli pochodzisz z rodziny, w której nastąpił rozwód, zachęcam Cię do spotkania z Jimem Conwayem na kartach książki Dorosłe dzieci rozwiedzionych rodziców. Jak uwolnić się od bolesnej przeszłości. Być może będzie ono podobne do mojego, być może będzie zupełnie inne. Niezależnie od tego, zapewniam Cię – naprawdę warto!
Krzysztof Pilch

Krzysztof Pilch


Zobacz też


Dodaj komentarz

Kolorem czerwonym oznaczono pola obowiązkowe