Nie cierpię Biblii dla dzieci. Uważam, że dziecko powinno od najmłodszych lat obcować z prawdziwą Biblią, którą najpierw widzi w rękach swoich rodziców, z której najpierw rodzice mu czytają, na której potem sam się uczy czytać. Nie lubię tych wszystkich skrótów, parafraz, uproszczeń. Często irytują mnie także ilustracje. Mam wrażenie, że wiele wydawnictw posiłkuje się takim myśleniem: „Wielu dorosłych ma poczucie, że powinno dać coś pobożnego swoim dzieciom. Jest spory rynek pobożnych okazji, choćby komunie. Dajmy więc cokolwiek, a na pewno to zejdzie i zarobimy”. I jakoś się to sprawdza, ale czy o to chodzi?
Nie zatrzymuję zwykle uwagi na okładkach takich „Biblii”, gdy przeglądam książki w internetowych księgarniach. Niedawno jednak coś przykuło moją uwagę. Było to zdanie: „Gry i zabawy o tematyce biblijnej w domu i szkole”. Był to podtytuł „Biblii dla najmłodszych”, wydanej przez kielecką „Jedność”. Zaintrygowało to mnie. Pomyślałem: „Może to nie jest kolejna odsłona kiczu, ale coś, co niesie w sobie jakiś pomysł?”
Wydawnictwo kusiło informacją na swojej stronie internetowej: „Książka zdobyła nagrodę FENIKS 2006 w kategorii książek dla dzieci, jako absolutnie praktyczny komentarz do Biblii. Nagroda została przyznana podczas XII Targów Wydawców Katolickich w Warszawie”. Jestem odporny na tego typu informacje, pamiętając o niektórych laureatach literackiego Nobla. Przekonało mnie to jednak, by wziąć tę książkę do ręki.
Czytaj dalej »