Zakazana historia legalizacji aborcji

admin 20 października 2012 Felietony 10 Komentarzy »

Stany Zjednoczone, początek lat siedemdziesiątych. Wtedy chyba nikt nie spodziewał się, jak w trzy lata może zmienić się amerykańskie prawo. Jak skutecznie środowisko proaborcyjne będzie lobbowało, aby każda kobieta mogła dokonać aborcji i to na każdym etapie ciąży. Wtedy jeszcze nikt nie spodziewał się, że sprawa jednej kobiety będzie podstawą do reinterpretacji XIV poprawki do amerykańskiej konstytucji…

Sprawa, która zmieniła Amerykę

Norma McCorvey w marcu 1970 roku miała 23 lata. Utrzymywała, że jej ciąża jest wynikiem gwałtu. Z powodu braku dowodów potwierdzających jej słowa odmówiono jej dokonania legalnej aborcji w stanie Teksas. Próbowała dokonać aborcji w nielegalnej klinice, która została zamknięta przez policję. Wtedy postanowiła wystąpić na drogę sądową.

Jej sprawą zajęły się dwie młode prawniczki: Linda Coffee i Sarah Weddington. Proces rozstrzygnął się przed Sądem Najwyższym Stanów Zjednoczonych. W trakcie procesu McCorvey była znana jako Jane Roe. Argument o tym, że ciąża McCorvey była wynikiem gwałtu, był pomijany przez cały okres trwania procesu, który toczył się blisko trzy lata. Z powodu tak długiego oczekiwania na finał sprawy Jane Roe nie poddała się aborcji, a dziecko, które urodziła, oddała do adopcji.

22 stycznia 1973 roku Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych wydał wyrok w tej sprawie. W głosowaniu (7 głosów za i 2 głosy przeciw) zostało obalone prawo stanu Teksas. Miało to wpływ na zmianę prawa we wszystkich stanach. W wyniku tego procesu zalegalizowano aborcję na każdym etapie ciąży z niewielkimi wyjątkami określonymi w innych ustawach.

Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych w wyroku uznał iż:

  • W pierwszym trymestrze decyzja co do aborcji winna być udziałem jedynie matki przy asyście lekarza.
  • W następnym stadium władze stanowe mogą wprowadzić regulacje ograniczające prawo do aborcji z uwagi na uzasadnioną troskę o zdrowie matki.
  • Możliwość zakazania aborcji istnieje tylko i wyłącznie w ostatnim stadium ciąży, biorąc pod uwagę zachowanie zdrowia i życia matki.

Taką historię możemy najczęściej znaleźć w mediach i Internecie. A jak ta sprawa wyglądała naprawdę?

Druga strona medalu

W 1997 roku w swojej książce „Won by Love” (Zdobyta miłością) Norma McCorvey przyznała, że została wykorzystana przez prawników. Była w trudnej sytuacji życiowej. Nie miała środków do życia, a tym bardziej do utrzymania swojego nienarodzonego dziecka. Prawnicy szukali kogoś, kto pomógłby im zmienić restrykcyjne prawo stanu Teksas. McCorvey zgodziła się pomóc w tej sprawie, podpisała dokumenty potwierdzające jej powództwo.

Bohaterka procesu przyznała, że była nakłaniana przez prawników do kłamstw. Dlatego też zeznała, że jej ciąża była wynikiem gwałtu. W swojej książce podaje także inne przykłady manipulowania ze strony prawników.

Sprawa Roe przeciwko Wade przyczyniła się do legalizacji aborcji na terenie całych Stanów Zjednoczonych. Obecnie Stany Zjednoczone mają prawdopodobnie najbardziej liberalne prawo aborcyjne na świecie.

Co stało się z Jane Roe?

McCorvey przyznała, że gdy tylko spełniła żądania prawników, została odsunięta od sprawy. Uważali oni, że niewykształcona kobieta z problemami alkoholowymi, uzależniona od narkotyków znacząco odbiega od ideału feministki. Kiedy McCorvey zdała sobie sprawę z tego, jaką rolę odegrała w tym procesie, zaczęła mieć jeszcze większe problemy z narkotykami i alkoholem. W swojej książce przyznała się też do kilku prób samobójczych.

Kim dziś jest Norma McCorvey? Czym się zajmuje? Dlaczego nie stała się gwiazdą reklam nawołujących do usuwania ciąży?

Dziś McCorvey jest osobą znaną w kręgach obrońców życia. Wspomaga akcje antyaborcyjne. Bierze czynny udział w spotkaniach organizacji pro-life (obrońców nienarodzonych dzieci). Współpracuje z centrami informacji dla ciężarnych kobiet. Opowiada publicznie o swojej trudnej drodze powrotu do Kościoła i przejściu na katolicyzm.

W 2003 roku McCorvey wniosła o rewizję sprawy Roe przeciwko Wade. Chciała, by wyrok w jej sprawie został obalony. Niestety, sąd apelacyjny odrzucił jej wniosek.

Jak zmieniły się Stany Zjednoczone?

W tym roku minęło 39 lat od wydania wyroku w tej sprawie. Jak wyglądałyby Stany Zjednoczone, gdyby nie doszło do sprawy Roe przeciwko Wade? Być może Ameryka miałaby pięć milionów więcej obywateli – właśnie tyle aborcji dokonało się w tym czasie w USA. Być może choroby przenoszone drogą płciową nie osiągnęłyby stanu epidemii (co roku notuje się dziewiętnaście milionów nowych zachorowań)…

Historia Normy McCorvey „Jane Roe” to jedna z wielu wstrząsających historii opisanych w nowej książce Teresy Tomeo Twój nowy styl. Czytając tę książkę znajdziesz wiele więcej przykładów, które wskazują na „aborcyjny przekręt” (nie tylko w Stanach Zjednoczonych).

Karolina Nowak


Zobacz też


Komentarze (10)

Łukasz

20.10.2012, 19:28

Artykuł super. ale jest niejako w niszy.Czy tego nie należałoby zgłosić do Episkopatu celem wykorzystania w jakimś liście pasterskim czy w ogóle do nauczania religii w szkołach? Może na pejsbooku? Fronda?
Pozdrawiam Łukasz

Ola

20.10.2012, 19:34

Bardzo mnie ciekawi, jaki wpływ na rozprzestrzenianie się epidemii ma zakaz aborcji?

kobieta jak jest napisane w artykule, była „niewykształcona kobieta z problemami alkoholowymi, uzależniona od narkotyków” a więc teraz, nagle, po latach przypomniała sobie o dziecku? Co jest z jej narodzonym dzieckiem? Czy sobie o nim przypomniała, czy tylko o karierze i wielkiej kasie, jaką może zrobić na swojej wyciskającej łzy z oczu historii? Czy można ufać komuś, kto był narkomanem, alkoholikiem i nagle próbuje zmienić własną historię, bo wstyd mu za nią? Poza tym, gdzie jest w tym wszystkim ojciec dziecka?

Ciekawi mnie również, jak obrońcy życia zajmują się dziećmi urodzonymi z gwałtu, niechcianymi, odrzuconymi.
Ja mam z nimi do czynienia codziennie i jakoś ich nie widać. Za to obrońców płodu jest masa. może czas na obrońców życia NARODZONEGO? bo o tym jakoś nikt nie pamięta!

Basia

21.10.2012, 06:27

Przypomina mi to historię Judasza……………..

Jak widać prawnicy są czasem adwokatami diabła.

Agnieszka

21.10.2012, 08:01

Mam tylko jedną uwagę: w aborcji zabito w USA od momentu legalizacji aborcji ok 55 milionów dzieci, a nie 5. 6 milionów z kolei zabito w samych klinikach Planned Parenthood.

Zygmunt

21.10.2012, 09:28

@Ola

Nie ma to jak odwrócić kota ogonem. Artykuł pokazuje, że zwolennicy aborcji i ich prawnicy tylko czekali na okazję, aby znaleźć kogoś, kto może posłużyć za ofiarę medialną do legalizacji aborcji. A po wykorzystaniu tej osoby kompletnie ją porzucili. Potem dokładnie ten schemat powtarzali w innych krajach. Dokładnie to samo w Polsce próbowano przeprowadzić w przypadku „Agaty” (też te same kłamstwa o gwałcie, etc.)

Ale oczywiście Pani odwraca zupełnie od tego uwagę i zrzuca winę na wykorzystaną kobietę (pewnie myślała o karierze i wielkiej kasie).

Drugi przykład odwracania kota ogonem: „ciekawi mnie również jak obrońcy życia zajmują się dziećmi urodzonymi z gwałtu, niechcianymi, odrzuconymi”. Otóż Droga Pani: nie powie mi Pani, że Kościół się takimi osobami nie zajmuje, bo robi dla nich bardzo dużo. Zatem to kompletnie nietrafiony argument. A zarzut, że sami obrońcy życia (działacze organizacji pro-life) tego nie robią? To tak, jakby zarzucała Pani obrońcom zwierząt, że nic nie robią w sprawie zdrowego odżywiania ludzi (albo dowolnej innej ważnej kwestii) – każdego można oskarżyć, że zajmując się czymś innym robi za mało w innych ważnych sprawach.

Widzę, że podręcznik manipulowania opanowała Pani świetnie.

Ale najlepsze było to: „Bardzo mnie ciekawi, jaki wpływ na rozprzestrzenianie się epidemii ma zakaz aborcji?”
Czyli jak: lepiej mordować ludzi nienarodzonych, żeby ograniczyć epidemię? Ciekawe czy Hitler też tak myślał wprowadzając aborcję…

Magdalena

21.10.2012, 16:45

Nikt nikogo nie powinien osadzać,ludzie popełniają błędy świadomie lub nie.Gratulacje dla Jane Roe ze potrafiła się przyznać do błedu i malo tego przestała ćpać i pic oraz obieła pozycje obronną aby chronic nie narodzone dzieci.

Edyta

21.10.2012, 17:37

Zaczęłam czytać artykuł bo spodziewałam się faktycznie jakiejś intrygi, ale po jego przeczytaniu nadal nie wiem nic.
Tam wygrywa się albo udowadniając coś z przepisów, konstytucji albo opierając się na precedensie i bez znaczenia jest kim się posłużyli jacyś prawnicy. A więc co w tym sądzie udowodnili, że aż tak później zmieniło się prawo? Bo samo wniesienie sprawy przekrętem nie jest, a to że prawnicy w Stanach nie są obrońcami moralności to wystarczy zajrzeć do Grishama, więc czym ta sprawa różniła się np. od pozwów zbiorowych przeciwko, firmom farmaceutycznym, ubezpieczycielom itp.?

Anna

22.10.2012, 09:56

W innych artykułach spotkałam się z informacją na temat fałszerstw co do liczby nielegalnych aborcji w USA w podobnym okresie, które przyśpieszyły legalizacje. Po zalegalizowaniu właśnie ukrywana liczba zostało oficjalną, a nie ta podawana przez „znawców”. Z czasem liczba ta jednak rosła z roku na rok. To właśnie jest skutek legalizacji
Dla mnie niepodważalnym argumentem pro-life są opinie samych kobiet, które dopuściły się aborcji. Pochodzę ze Wschodu, gdzie aborcja jest legalna – wszystko jest jak w feministycznym śnie, co do tej kwestii. Liczne są więc głosy samych kobiet, które mają to za sobą. Każda – religijna, czy nie, a więcej jest nie (kwestia poglądów Kościoła i wpływu odpada) – ma świadomość popełnionego czynu – zabicia własnego dziecka. Żadna nie podważa, że było to dziecko, człowiek. Każda przeżywa fakt tego czynu jako osobisty dramat i ogromne poczucie winy, a nie żadną ulgę, jak mogę to przedstawiać „kobiety wyzwolone z kobiecości”. Każda po latach żałuje, a im jest starsza tym bardziej… Takie mam świadectwa z tej drugiej strony. Są olane łzami, okupione depresją, otulone smutkiem, winą i żalem, które nie przemijają.
Dziś sama jestem w ciąży. Nieplanowanej. Z własnego doświadczenia wiem z iloma problemami i wyzwaniami musi się zetknąć kobieta w tej sytuacji. Jak szczególnie w tym okresie jest podatna emocjonalnie na wszystkie bodźce, jak bardzo potrzebuje wsparcia, bezpieczeństwa, zrozumienia, pomocy, jak jest uległa i podatna, jak chcę wierzyć i ufać autorytetom, komuś kto wydaję się silniejszy, mądrzejszy. W tym czasie trudno jest podjąć samodzielną decyzję, otoczenie odgrywa ogromną rolę…
Rozumiem, co czują te, które to zrobiły. Bardzo bym kiedyś chciała dopuścić je do głosy. Wiem, że stanęły by po stronie życia. Nie osądzam je. Życzę im, by doświadczyły uzdrawiającej Mocy Jezusa Chrystusa.

Marta

23.10.2012, 08:42

Anno, bardzo mnie poruszył Twój komentarz. Dziękuję

sonia

24.10.2012, 07:21

Faktem jest ,że kobiety które odrzuciły dziecko bardzo cierpią .Nikt albo bardzo niewiele się do tego przyzna.Ogromne poczucie winy ,depresje o przyczynie której często nie wie nikt i cierpienie .Po 10 , 20 latach i z wiekiem coraz intensywniej .Natury nie oszuka .Chyba że kobieta jest sadystą , psychopatą itp zaburzona to uważa ,że nic się nie dzieje i spycha to gdzieś na dno swej podświadomości.


Dodaj komentarz

Kolorem czerwonym oznaczono pola obowiązkowe