Stań się pięknym motylem

Redakcja 06 września 2012 Recenzje książek 1 Komentarz »

Dom w BoguNowa książka ojca Pelanowskiego pt. „Dom w Bogu” jest niczym miecz obosieczny, przenikający aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolna osądzić pragnienia i myśli serca (zob. Hbr 4,12). Tak się właśnie czułam, czytając tę książkę, jakby każde jej słowo przenikało moje serce na wskroś, do głębi, osądzając jednocześnie jego pragnienia, myśli, tęsknoty.

Przyznam szczerze, że ze wszystkich książek ojca Pelanowskiego ta chyba najbardziej mnie dotknęła, choć wszystkie książki tego autora są ważną cegiełką w odnajdywaniu sensu swojego życia i uzdrawianiu serca.

To czytanie trochę trwało, bo prawie na każdej stronie zatrzymywały mnie jakieś słowa, myśli, nieraz całe akapity, które zapisywałam, by nie uciekły.

Ojciec Pelanowski ma wielki dar docierania swoimi książkami do ludzkiego serca. Pyta o sens, o istotę: „Czy czujesz, że twoje prawdziwe życie już się rozpoczęło?” Miałam ochotę krzyknąć: właśnie takiego życia chcę! A jednocześnie odczuwam bezsens i niezaspokojoną tęsknotę.

I tutaj przypominają mi się słowa innego Augustyna, ale trochę starszego, bo żyjącego na przełomie IV i V wieku. „Niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Panu” – pisał św. Augustyn z Hippony w swoich „Wyznaniach„. I czytając tę książkę głęboko czułam, że moje serce, nasze serca może tak naprawdę zaspokoić tylko Bóg. Przywołując znów słowa ojca Pelanowskiego, należałoby powiedzieć: „Potrzebujemy AŻ BOGA, by dokonała się w nas przemiana”.

Z drugiej strony czytanie tej książki niesie ze sobą pewne ryzyko, wymaga pewnej odwagi. Często w padającym strumieniu światła można zobaczyć „tańczące” drobinki kurzu. W ciemności nie widać bałaganu, jednak gdy zapalimy światło, od razu dostrzegamy nieporządek. Podobnie jest z książką ojca Pelanowskiego, która niczym strumień światła prześwietla nasze serca i pokazuje cały jego brud i bałagan.

Ojciec Pelanowski nie owija w bawełnę, nie głaszcze i nie mówi nic w stylu „jak milutko”. Pokazuje całą obłudę i fałsz naszego serca. Nasze wygodnictwo i usprawiedliwanie się. Zrywa zasłonę. Zobaczenie takiej prawdy o sobie jest szokujące. Cięcie ostrym mieczem zawsze boli.

Wydaje mi się jednak, że jest to potrzebne. Bo prawda o nas samych nas oczyszcza. Mamy wtedy szansę zobaczyć to, co nas blokuje. Stanięcie w prawdzie przynosi wolność. Mamy wtedy szansę stawać się dojrzałymi ludźmi. I znów przypomina mi się pytanie z książki: „Czy czujesz, że twoje prawdziwe życie już się rozpoczęło?”.

Kurz na stole, poplamiony obrus, śmieci na podłodze, uschnięty kwiatek na oknie… Nikomu nie jest przyjemnie w takim mieszkaniu, więc od razu zabieramy się za sprzątanie. Tylko tak ciężko jest czasem zabrać się za posprzątanie własnego serca… A czas ucieka. W jednej z biografii Karola Wojtyły przeczytałam kiedyś, że okno ich domu w Wadowicach wychodziło na ścianę kościoła z zegarem słonecznym i wyrytym łacińskim napisem: „Tempus fugit, aeternitas manet”, co oznacza „Czas ucieka, wieczność czeka”…

A co jeśli niektórzy po zobaczeniu prawdy o sobie, wpadną w rozpacz i stwierdzą, że dla nich nie ma już nadziei, są bezsilni i już nic im nie pomoże? Nikomu nie jest obce takie użalanie się nad sobą. W książce podoba mi się to, że ojciec Pelanowski nie pozostawia nas na tym etapie. Pokazuje, jak sobie poradzić w takiej sytuacji, jak wyjść z tej beznadziei do działania. Daje takiego zdrowego kopniaka. Dla mnie było to niezwykle motywujące.

„Bóg nie powołał nas do tego, byśmy spychali się w beznadzieję, jak również nie cieszy Go, gdy pomijamy prawdę o sobie. Nawrócenie nie polega na tym, że ktoś sobie nieustannie wmawia, jaki jest beznadziejny, ani na tym, że pomija prawdę o swych grzechach”.

Do mnie szczególnie przemówiło porównanie do gąsienicy, która na końcu staje się motylem. Uwielbiam patrzeć na motyle – są przepiękne. Patrząc na nie, mam wrażenie, że Bóg utkał je z najdelikatniejszych nici. Jednak na początku taki motyl jest brzydką, odrażającą gąsienicą. Najlepiej tę przemianę oddają słowa z książki:

„Gdyby któraś z gąsienic popatrzyła pewnego dnia w lustro i powiedziała sobie: jestem odrażająca i taka już pozostanę, więc nie ma po co żyć, to by nigdy nie przemieniła się w pięknego motyla. I w tobie musi się wiele przeobrazić, byś w końcu zobaczył w sobie piękno i sens. Wytrwaj wszystkie przeobrażenia, zamieranie i metamorfozę, czeka cię daleka droga”.

Słowa te stały się dla mnie mottem na drodze wiary, zwłaszcza wtedy, gdy jest mi ciężko i mam ochotę się poddać i ponarzekać na siebie. W ogóle cała książka daje dużo siły i nadziei szczególnie na ciężkie chwile, kiedy wydaje się, że Bóg nas opuścił, nic nam nie wychodzi, wokół widzimy tylko bezsens i beznadzieję. Pozwala zrozumieć, jaki jest sens słabości, których doświadczamy, jak możemy je wykorzystać i czego możemy się z nich nauczyć. Jak pisze ojciec Pelanowski: “Nie chodzi o to, by być bezbłędnym, tylko o to, co z naszymi błędami zrobimy”.

Justyna Królak


Zobacz też


Komentarze (1)

Ewa

07.09.2012, 02:55

Najgorsza prawda jest balsamem na serce.


Dodaj komentarz

Kolorem czerwonym oznaczono pola obowiązkowe