Krytyka „Kodu…” dla bardziej wymagających

Oszustwo Kodu Leonarda da VinciTydzień temu polecałem świetną książeczkę Amy Welborn „Największe tajemnice Kodu da Vinci”. Okazała się ona strzałem w dziesiątkę – w ciągu tygodnia stała się naszym absolutnym bestsellerem. Dziś chciałbym polecić coś dla bardziej wymagających Czytelników – konkretne studium apologetyczne nad Kodem…

Carl Olson i Sandra Miesel postanowili dogłębnie przyjrzeć się motywom, które kierowały Danem Brownem i wyjaśnić jego przeinaczenia i kłamstwa w taki sposób, by rozwiać wszelkie wątpliwości. Nie ukrywam, że książka, którą napisali, nie jest łatwa, gdyż ma charakter naukowy (rozbudowane przypisy, obszerna bibliografia, indeks pojęć), lecz jej język jest prosty i przyjemny w czytaniu.

Autorzy poruszają kilka głównych aspektów powieści Browna, lecz przedstawiają je naprawdę dogłębnie. Wśród poruszonych tematów znajdują się:
Gnostycyzm
Postać Marii Magdaleny
Osoba i dzieło Chrystusa
Postać Konstantyna i wydarzenie soboru w Nicei
Legendy o Świętym Graalu
Zakon Templariuszy
Zakon Syjonu
Błędy Kodu w dziedzinie sztuki

Nie będę tutaj pisał o swoich odczuciach i własnej opinii o książce Browna, gdyż uczyniłem to już dwukrotnie recenzując inne książki na ten temat. Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że dopiero książka Olsona i Miesel uświadomiła mi, jak wielką ignorancją lub złą wolą wykazał się Brown. Już z punktu widzenia samej teologii i historii Kościoła dostrzegałem jego błędy, lecz nie miałem wystarczającej wiedzy, by ocenić to, co napisał o wielu dziełach sztuki i architektury. Konkretne, niezbite dowody przytoczone przez autorów „Oszustwa Kodu” pozwoliły mi dostrzec, że również w tej materii Brown naginał rzeczywistość do własnych potrzeb w sposób skrajny.

Główna zaleta książki Olsona i Miesel leży jednak w czymś innym. Jest to pierwsza książka, która w całości ukazuje i zawiera naukową krytykę źródeł, z których korzystał Brown. Niezwykle ważne staje się to dopiero wtedy, gdy uświadomimy sobie, na jak kruchych podstawach budował Brown swoje teorie. W większości były to bowiem książki… okultystów i ludzi zajmujących się tworzeniem teorii spiskowych. I jeszcze jedno: z bibliografii, jaką Brown przedstawił, wyraźnie wynika, że miał dostęp również do książek naukowych, ale zwyczajnie zlekceważył przestawione tam fakty. Autorzy „Oszustwa…” podają wiele konkretnych przykładów takiego działania. I oczywiście, w odróżnieniu od Browna, każdy z przedstawionych przez nich argumentów ma uzasadnienie i odnośnik bibliograficzny do poważnych prac.

W „Chicago Tribune” jeden z recenzentów powieści Browna napisał, że książka ta zawiera „uczone dociekania godne kilku doktoratów”. Warto zastanowić się – już z perspektywy lektury „Oszustwa Kodu…” – czy dziennikarz, który napisał te słowa, był naprawdę skrajnym ignorantem, czy celowo napisał nieprawdę. Nie wiem. Trudno na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć. Trzeba jednak zaznaczyć, że „Kod” zostałby zwyczajnie zlekceważony, gdyby nie ogromna fala promocji w mediach. Gdy przyglądam się temu, co dzieje się na Onecie, to od blisko dwóch tygodni nie było dnia, by nie pojawił się jakiś nowy news związany z „Kodem” – choćby to, że Mel Gibson go skrytykował (która to wiadomość została napisana tak, że dwukrotnie zawierała kryptoreklamę filmu).

Cóż można z tym zrobić? Wiele zrobić nie możemy, ale warto podjąć choćby takie działania, jak lektura książki Olsona i Miesel, a potem przekazanie jej innym. Wiedza, której ta książka dostarcza, może bardzo się przydać przy dyskusjach o „Kodzie” wśród znajomych, a takich dyskusji będzie jeszcze z pewnością wiele.

Na koniec chciałbym zrobić coś nietypowego – przedstawić alternatywę. Są bowiem powieści znacznie od „Kodu Leonarda da Vinci” lepsze, również zawierające wątek metafizyczny. Czyta się je również lepiej i wciągają bez reszty. W tym miejscu chciałbym polecić dwie, które czytałem w ostatnich miesiącach: Gość papieża i Pierścień Rybaka. Promujemy je w Tolle et lege, gdyż nie tylko znakomicie się je czyta, ale ich przesłanie jest naprawdę głębokie i pełne wartości. Mówiąc szczerze, to one powinny być sfilmowane, a nie stek bzdur i absurdów napisany w konwencji typowego romansu, jakim jest „Kod da Vinci”.

Paweł Królak


Zobacz też


Dodaj komentarz

Kolorem czerwonym oznaczono pola obowiązkowe