Koniec świata, jaki znamy

Śmierć ZachoduTezę przedstawioną przez Patricka Buchanana można streścić krótko: cywilizacja Zachodu umiera. Kryzys demograficzny sprawia, że XXI wiek będzie ostatnim wiekiem tej wielkiej cywilizacji.

Argumenty przez niego przedstawione są niezwykle mocne: przede wszystkim to konkretne dane statystyczne – można by rzec: czysta matematyka. Dla przykładu: średni wiek Europejczyka to 50 lat! Przy obecnej demografii wszystko wskazuje na to, że w ciągu najbliższych 50 lat Europa będzie musiała przyjąć ponad miliard imigrantów, w przeciwnym wypadku nie będzie miał kto płacić na utrzymanie obecnego systemu emerytalnego. Społeczeństwa zachodnie się starzeją. Wkrótce zdecydowaną większość mieszkańców Zachodu będą stanowili przybysze z Azji, Afryki i Ameryki Południowej. Nie trzeba tu chyba przypominać, że ci imigranci pochodzą z kultur zupełnie odmiennych od naszej, co praktycznie oznacza koniec naszej cywilizacji – bo niby w imię czego imigranci mieliby podtrzymywać naszą kulturę?

Powodów takiego stanu rzeczy jest wiele, a warto o nie pytać, bo – bądź co bądź – jest to pytanie o przyszłość tego wszystkiego, w co wierzymy, o przyszłość świata, jaki znamy. Przede wszystkim trzeba postawić pytanie: dlaczego przedstawiciele kultury zachodniej, która na każdym polu pokazała swoją wyższość nad innymi, nie chcą mieć dzieci? Skąd wynika obecny kryzys demograficzny?

Buchanan wskazuje na wiele przyczyn. Wszystkich wymieniać tu nie będę, by nie odbierać przyjemności z lektury jego książki. Zaczynając jednak od najprostszych – socjalizm i etatyzm spowodował, że ludzie nie muszą już myśleć o dzieciach jako gwarantach przyszłości. Kiedyś posiadanie gromadki dzieci zapewniało bezpieczeństwo na starość – teraz ludzie myślą o państwowej emeryturze, więc dzieci w tym celu już nie są potrzebne.

Powodem jednak znacznie ważniejszym jest rewolucja seksualna. Upadek moralności, wizja bezpiecznego seksu bez zobowiązań, antykoncepcja, aborcja i promocja homoseksualizmu spowodowały zanik tradycyjnego modelu rodziny i małżeństwa.

Przede wszystkim jednak powodem „Śmierci Zachodu” jest wojna kulturowa, bo właśnie w niej Buchanan widzi podstawową przyczynę obecnego stanu. Jak sugeruje, prawdziwa wojna nie toczy się między kulturą Zachodu i innymi, ale między kulturą Zachodu i post-Zachodu. Jest to wojna wewnętrzna, wojna o duszę Zachodu.

Zagłębiając się w jej historię ukazuje rolę, jaką odegrał marksizm kulturowy, rozpoczęty w szkole frankfurckiej, a potem przenikający na zachodnie uniwersytety – aż w końcu poglądy lewicowe stały się swoiście obowiązującymi wśród studentów. Z nich natomiast pochodzą dzisiejsze tzw. „elity”.

Ogromną uwagę zwraca również na działania mediów, które przesiąknięte marksizmem kulturowym w postaci tzw. „poprawności politycznej” ukazują tylko te wydarzenia, które pasują do ogólnie przyjętej tezy, a milcząc na temat tego wszystkiego, co niewygodne, np. statystyk przestępczości wśród imigrantów lub pedofilii wśród homoseksualistów.

Książka Buchanana z pewnością nie jest miła i przyjemna. Jej lektura nie nastraja optymistycznie. Jest jednak boleśnie prawdziwa. O pewnych rzeczach gdzie indziej zwyczajnie nie usłyszymy, bo dla wielu jest to niewygodne.

Mimo wielu akcentów negatywnych – w samym zakończeniu Buchanan wskazuje jednak, że obecna sytuacja wcale nie musi się skończyć tytułową „śmiercią Zachodu”. Jest szansa, ale do tego trzeba, aby zwyczajni ludzie przestali być obojętni wobec tego, co robią zwolennicy „nowego ładu”. Autor przestawia konkretne możliwości działania na polu społecznym i politycznym.

Można by zadać sobie pytanie: czy warto, aby Polak czytał książkę amerykańskiego patrioty, ukazującą głównie amerykańskie problemy? Pozwolę sobie odpowiedzieć, że zdecydowanie warto. Pamiętajmy, że „tak ten świat złożony jest” (parafrazując słowa znanej piosenki), że do Polski przychodzi z opóźnieniem to wszystko, co najpierw pojawia się w Europie zachodniej, a jeszcze wcześniej w Ameryce.

Amerykanie już przerabiali batalię np. o homoseksualizm, która teraz zaczyna toczyć się w Polsce. I tę batalię przegrali. U nas ta wojna kulturowa dopiero wkracza na arenę społeczną. Podobnych zagadnień jest wiele, jak choćby aborcja, eutanazja, obecność chrześcijańskich symboli w miejscach publicznych.

Tym razem naszą wielką przewagą jest fakt, że w stosunku do USA jesteśmy o kilkanaście (co najmniej) lat opóźnieni – po prostu możemy uczyć się na błędach Amerykanów. Możemy wygrać. I właśnie dlatego zdecydowanie warto tę książkę przeczytać.

Paweł Królak


Zobacz też


Dodaj komentarz

Kolorem czerwonym oznaczono pola obowiązkowe