Być spakowanym i gotowym do drogi…

Wyjść z mrokuNareszcie na pierwszej stronie odważnie postawione pytanie: Dlaczego Bóg do tego dopuścił? Dlaczego umiera małe dziecko? Dlaczego ginie w wypadku kochający ojciec? Dlaczego? Te pytania to, jak twierdzi Groeschel, „krzyk rozpaczy w formie modlitwy”. I wreszcie brak nadęcia ze strony duchownego, brak frazesów w stylu „Bóg tak chciał”. Jest za to teza, przed którą wszyscy uciekamy, a która wiele wyjaśnia: życie jest dramatyczne, jest epizodem, który nam się przydarza, na drodze do wieczności.

Jak dobrze, że franciszkanin, zgodnie z charyzmatem wspólnoty, pokornie odpowiada: „nie wiem…”, nie tworzy na siłę, nie moralizuje, nie poucza, nie pociesza, mówi: „odpowiedź otrzymamy w wieczności, gdy nasze umysły staną się już wystarczająco pojemne, żeby zrozumieć tajemnicę zła”.

I na tym w zasadzie można by skończyć, gdyby nie to, że jednak wszyscy doświadczamy dramatyzmu życia, cierpienia, mroku i potrzebujemy przewodnika, aby przetrwać mroczne okresy i wyjść z nich, stając się dzięki nim dojrzalszym.

Należałoby zacząć od kwestii, którą próbuje unaocznić Autor: nowe pokolenie, wychowane na reklamach, ma czasem poczucie, że życie człowieka to niekończące się pasmo szczęścia i sukcesów. I od tego należy zacząć, czyli od zerwania z tą iluzją. Potem należy swoje przecierpieć i dojść do momentu zetknięcia z prawdą Krzyża – po doświadczeniu śmierci przychodzi czas zmartwychwstania, czas podnoszenia głowy, podejmowania na nowo obowiązków, podejmowania życia…

Powodów cierpienia jest wiele: choroby, śmierć bliskich, rozczarowanie przyjaciółmi, bieda… Każdy z nas może dopisać swoje. Bóg objawiony w Chrystusie przeżył to przed nami. A obserwacja życia, niezależnie od tego, czy jesteśmy ludźmi wierzącymi, czy nie, prowadzi nas nieuchronnie do konstatacji: życie przemija, „przemija postać tego świata”, a idąc tym tropem warto zauważyć, że przemija też doświadczenie bólu.

Jest jeszcze jedna kwestia, którą, jak dobrze, że wprost, że otwarcie postawił Groeschel: od jakiegoś czasu wszyscy udajemy, że nie ma ludzi złych (niektórzy posuwają się dalej i twierdzą, że piekło jest puste). Nie, to nieprawda! Jest sąd, jest kara, ma znaczenie to krótkie tu i teraz na ziemi, nie jest zatem wszystko jedno, jak żyję, bo „z tego wszystkiego będzie mnie sądził Bóg”. To fundamentalne stwierdzenie w ostatnich latach, latach totalnej liberalizacji poglądów także wśród chrześcijan nadaje sens, porządkuje i pokazuje, że nie da się w pełni zaangażować w świat doczesny i żyć wiarą w życie wieczne, bo „siedzenie na dwóch stołkach kończy się bólem”:-)

Książka niezwykle dojrzała, dojrzałością człowieka, który widział i przeżył wiele. Autor w wielu miejscach bardzo brutalnie obala nasze stereotypy, przyzwyczajenia czy fałszywe przekonania.

„Jeśli nie potrafisz przyjąć misterium [życia, miłości, cierpienia], życie może doprowadzić cię do szaleństwa albo do cynizmu, albo do głębokiej depresji”. Dosłowność autora, jego rozpoznanie własnej kondycji i pokora, jakiej wielu brakuje, każe mu wołać, że chciałby w obliczu własnej śmierci być równie pewny (lub jak sam mówi, równie bezczelny) w wypowiadaniu sądów na temat życia i śmierci jak teraz, gdy śmierć dotyka na razie innych.

„Wszyscy cierpimy na nieuleczalną chorobę, którą jest życie”, ale nie jesteśmy samotni!, bo istnieje dom, w którym mieszka Bóg i tam przebywa Jego chwała [por. Ps. 26]. Takie przesłanie niesie ta książka i jest niezwykła, bo „nie znieczula”, nazywa rzeczy po imieniu. A na koniec daje kilka rad: jeśli cierpisz, staraj się pomóc innym!. Zawiera także piękne modlitwy i myśli na czas strapienia. Książka naprawdę godna polecenia wszystkim… bo wszyscy doświadczamy cierpienia!

Joanna Nowakowska


Zobacz też


Dodaj komentarz

Kolorem czerwonym oznaczono pola obowiązkowe